Trucker hiob Trucker hiob
2119
BLOG

Wywiad z Hiobem

Trucker hiob Trucker hiob Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Tek de Cart, jeden z przyjaciół piszących na „Frondzie”,  napisał taką prośbę pod jednym z moich postów:

 

„Hiobie a mógłbyś napisać jakiś wpis o jeździe po stanach ? =) […]  Dużo prostych pytań ;) a myślę, że dla wielu będzie to ciekawe - zobaczyć zwykłe życie i porównać do swojego.”

Cóż… już chyba wszyscy wiedzą, że o sobie to ja mogę mówić godzinami, więc długo mnie zachęcać nie trzeba. ;-) Jak w tej anegdocie, gdy pewien młodzieniec, nazwijmy go Narcyzem, opowiada na randce o sobie przez godzinę… ale zorientował się, że jego dama jest cokolwiek zdegustowana, więc się zmitygował i rzekł: „Przepraszam Cię, kochanie. Znowu mówię o sobie? Ale jestem okropny. W takim razie teraz Ty coś powiedz o mnie.”

Skoro więc Tek de Cart uważa, że „dla wielu to będzie ciekawe”, to niech przeprowadzi ze mną wywiad. A jak kogoś zupełnie nie interesuje życie truckera, to niech poogląda widoki zza kierownicy. Zatem zapraszam...

 

Tek de Cart:  Hiob, ile Cię kosztuje paliwo na przejechanie od oceanu do oceanu?

Hiob: Oczywiście zależy to od odległości, od ciężaru ładunku i od aktualnych cen paliwa, ale podczas ostatniej trasy, z Oregonu na Florydę, wydałem na paliwo około  $1350. Przy dzisiejszych cenach paliwa, czyli około $2,7 za galon, czyli 70 centów za litr, samo paliwo kosztuje mnie około 40 centów za każdą przejechaną milę.

Tek de Cart:  Ile trwa taka podróż?

Hiob: Jadąc w miarę spokojnie i legalnie można przejechać około tysiąca km na dobę, czyli taka trasa zajmuje zwykle pięć dni. Gdy trasa jest krótsza, jak z Charlotte, gdzie mieszkam, do, powiedzmy, Los Angeles, to cztery. Można też jechać 11 godzin, spać dziesięć i jechać 11 – w ten sposób średnio przejedzie się więcej, niż tysiąc km na dobę i można urwać dodatkowy dzień. Ale taka jazda jest nie tylko męcząca, bo każdej doby trzeba iść spać trzy godziny wcześniej, więc po dwóch dniach zmuszamy organizm do zasypiania o 16, z wiadomym skutkiem, Zatem zwykle kierowca ogląda TV, czyta, śpi dwie godziny, a potem jeździ zygzakami, walcząc z sennością. Dlatego ja, jak tylko mogę, wyjeżdżam wcześniej, jadę w dzień i sypiam w nocy.

Jednak bywało już, że jeździłem regularnie z Los Angeles do Newarku w 48 godzin. Ani to nie było mądre, ani legalne i nie jest to coś z czego jestem dumny. Robiłem to, bo wymagał tego mój szef, a ja nie miałem na tyle odwagi, by się mu sprzeciwić (czyli po prostu odejść z tamtej pracy).  Było to tak dawno, że sprawa uległa przedawnieniu, więc się mogę przyznać, a piszę o tym tylko dlatego, żeby pokazać, jak istotne jest to, że w Europie kierowcy mają elektroniczne karty zapisu czasu pracy. My mamy ciągle papierowe karty drogowe, a papier jest cierpliwy, więc nieuczciwi pracodawcy i pazerni kierowcy czasem to wykorzystują.

Tek de Cart: Ile pali na 100 km Twoja bryka?

Hiob: Moja nie pali na 100 km, ale „przejeżdża mile na galonie”. ;-) Konkretnie średnio 6,4 mile na galonie. Takie jednostki są „odwrotne” do europejskich, to znaczy im większa wartość, tym mniejsze zużycia paliwa, bo więcej przejechanych mil. Przelicznik, działający w obie strony, to 235 dzielone przez nasze zużycie paliwa. Czyli 235/6,4=36,7 l/100 km  Rozpiętości, w zależności od ciężaru, wiatru, ukształtowania terenu i szybkości jazdy, mogą być dość znaczne, powiedzmy, od 25 do 60 l/100 km.

Tek de Cart: Gdzie nocujesz? Zawsze w samochodzie?

Hiob: W zasadzie tak. Sporadycznie idę do hotelu, ale to się zdarza raz, czy dwa razy na rok. Zwłaszcza, gdy jestem w lecie na południu, gdy temperatury przekraczają często 40 stopni, gdy nad ranem jest ciągle koło 30C, a ja utknę na weekend bez ładunku, to rozglądam się za hotelem. To często jest wręcz tańsze, bo schludny, ale tani motel kosztuje teraz zwykle koło 40 dolarów, a paliwo spalone podczas chłodzenia ciężarówki przez dobę – nawet dwa razy tyle.

Jednak ja bardzo rzadko jestem bez ładunku przez weekend poza domem, a gdy jest chłodniej nie muszę używać klimatyzacji, więc ciężko mnie zagonić do motelu. W truckstopach mamy wszelkie usługi, prysznice, restauracje, pralnie, sale telewizyjne, a samochody są wygodne, więc nie ma wielkiej motywacji, by autko opuszczać.

Tek de Cart: Czy są tam przepisy zakazujące ruchu ciężarówek w niedziele i święta?

Hiob: Nie, nie mamy ani takich ograniczeń, ani spowodowanych upalną pogodą. Tu nawet w Arizonie w upalne dni, gdy temperatura przekracza 50 stopni Celsjusza w cieniu, asfalt pozostaje twardy jak beton. A ograniczeń jazdy w niedziele nie ma, bo to olbrzymi kraj i takie ograniczenia powodowałyby okropne trudności. Lokalny ruch ciężarówek w pobliżu wielkich miast zamiera  automatycznie, bo nie ma czego i komu wozić, a na preriach Montany i stepach Teksasu i tak nikt, poza truckerami, nie jedzie. Nie przeszkadzają więc nikomu.

Inna sprawa, że przeszkadza mi to, że pracuję w niedzielę, nawet, jeżeli  nie jest to przeszkodą dla mnie, bym uczestniczył we Mszy Świętej.  I od kilkunastu lat tylko jeden, jedyny  raz  nie udało mi się na Mszy być. Zresztą bardzo przeżyłem, nie rozumiejąc czemu tak się ułożyło, ale odebrałem to jako znak od Boga, przypominający mi, że Msza jest czymś o co zawsze trzeba prosić i zawsze się o nią modlić.

Tek de Cart:  Jakieś winiety tudzież myto za wjazd do konkretnych stanów?

Hiob: Dawniej każdy stan wymagał oddzielnego rejestrowania auta i na ciężarówkach w starych filmach widać po kilka blach i kilkadziesiąt nalepek na kabinie. Dziś mamy „międzynarodową rejestrację”, ważną w każdym stanie i w każdej prowincji Kanady. Oczywiście to ode mnie zależy, czy zarejestruję ją wszędzie, czy w kilku stanach. Taka rejestracja kosztuje niemal $2000.- i pieniądze te dostają proporcjonalnie wszystkie te stany, przez które jechałem. To się robi raz na rok.

Do tego  rozliczam się kwartalnie z paliwa i z podatku w nim zawartego. Każdy stan ma inny podatek i każdy żąda, by go zapłacić, niezależnie od tego, czy się tam kupowało paliwo, czy nie. Zatem jak mam zbyt wiele paliwa kupionego w jednym stanie, a zbyt mało w innym – pieniądze wydane na podatek są przekazywane tym, komu się należą.  Co brakuje natomiast, muszę dopłacić.

Kentucky, Nowy Meksyk i Nowy Jork  mają dodatkowe podatki „od mili” i trzeba się z nimi osobno rozliczać, a Oregon nie ma wcale podatku stanowego w paliwie, ale wymaga wykupienia „marszruty” i zapłacenia 43 centów za każdą przejechaną milę, plus jakaś stała opłata.

Tek de Cart: Ile kosztuje autostrada?

Hiob: Znakomita większość z nich jest bezpłatna. Te, za które trzeba płacić, kosztują około 10 centów za milę. To zresztą zależy od stanu, czasem od wagi pojazdu, zawsze od ilości osi itp. Do tego bywają płatne mosty, zwłaszcza w okolicach Nowego Jorku i tam koszt może być mniej-więcej  od 20 do 50 dolarów za przejazd.

To, że nie znam dokładnych wartości wynika z tego, że używam radiowego, elektronicznego nadajnika, który rejestruje mój przejazd i automatycznie pobiera z konta opłatę. Ale myślę, że niewiele się pomyliłem.

Tek de Cart:  Skąd masz Internet w trasie?

Hiob: Podczas jazdy korzystam z sieci telefonicznej. Mam specjalną kartę-modem, wsuwaną w laptopa, która łączy mnie przez telefonię komórkową z Internetem. Mam 5GB transferu i dość dobre pokrycie, gdy trzymam się autostrad. W niektórych stanach z a Zachodzie ciągle są pokaźnie dziury, ale w sumie mam dostęp do Netu przez 90% czasu spędzonego w drodze.

Praktycznie każdy truckstop ma także bezprzewodowy Internet i zatrzymując się tam można, za opłatą, korzystać z połączenia. Czasem także udaje się złapać czyjś domowy Net, gdy nie ma zabezpieczonego hasłem, albo parkują blisko motelu, łapie się sieć hotelową. Tak sprawdzałem pocztę będąc w Kanadzie, gdzie mój usługodawca przestał działać.

Tek de Cart: Ile kosztuje internet w USA?

Hiob: Domowy około 25-50 dolarów. Mój „komórkowy” $60, ale mam 20% zniżki, gdyż pracodawca mojej żony wywalczył dla swych pracowników i ich rodzin taką promocję. Ten w truckstopie albo 150 za rok, jak się zapłaci z góry, albo 20 miesięcznie, albo pięć za dobę.

Tek de Cart: jak często widujesz się z rodziną? a jak często i jakimi sposobami się z nimi kontaktujesz?

Hiob: Zwykle jestem w domu co dwa tygodnie. Czasem nie wyjdzie, z różnych powodów. Na przykład ostatni raz wyjechałem z domu piątego listopada, na zachód, do Oregonu. Wróciłem na Florydę z pierwszym ładunkiem choinek i miałem jechać do domu, gdy mój ładunek przepadł. Znalazł się inny, ale nie do domu, ale do Seattle w stanie Waszyngton. Ponieważ idą Święta, i będę w domku dłużej, a do tego „żniwa choinkowe” są krótkie i trzeba się spieszyć, pojechałem bezpośredni na zachód drugi raz, nie jadąc do domu. Jak Bóg da, będę w domku jutro, lub pojutrze, ale to będzie niemal miesiąc w trasie.

A komunikacja z domem?  Oczywiście telefon. Z żoną gadamy godzinami. Zwłaszcza, gdy ona jedzie do pracy, albo z niej wraca, albo jedzie po córkę na uczelnię, czy w ogóle gdzieś jedzie ( a jedzie gdzieś bez przerwy, nasze kilkuletnie autko ma już sporo ponad 200 tys km przebiegu :-D ) to gadamy. Jakoś, nawet po 30 latach małżeństwa (i po niemal 50 latach znajomości, bo razem chodziliśmy do przedszkola ;-)) nie możemy się nagadać.

Z dzieciakami także „rozmawiamy” przez AIMa, Skype i inne gadugadu. Teraz technologia nie tylko pozwala się usłyszeć, ale i zobaczyć. Tylko dotyku nam brakuje.

Tyle wywiadu. Tek de Cart nie miał więcej pytań, ale jak ktoś inny ma, to w komentarzach w salonie24 i na Frondzie można się pytać o wszystko. A na moim forum jest cały dział „pytań do Hioba”, gdzie jest ich już dosłownie setki, jak nie tysiące.

I na koniec parę linków. Mój kanał na youtube to http://www.youtube.com/truckerhiobNiekończący się opis trasy na forum jest tutaj: http://katolik.us/viewtopic.php?t=63&start=2500 Strona z interaktywną mapą i obrazem z kamery, która zwykle jest włączona od 19 do 23 polskiego czasu, to www.truck27.com a przekaz obrazu jest możliwy dzięki tym ludziom: www.polonus.camstreams.com Samo forum, to oczywiście www.katolik.us

No i oczywiste pytanie: Po co to wszystko? O tym już nie raz pisałem, na przykład TUTAJ. Ale jednym słowem wyjaśnię, że nie chodzi tu tylko o zabawę. Na pewno jest tu jakiś element rozrywki, przygody, pokazania nieznanych większości moich gości terenów. Ale chodzi także o danie świadectwa, o ewangelizację. Jako propozycja, nie jako coś, z czym się narzucam. Dlatego też zawsze jest to gdzieś dyskretnie w tle. Jak ktoś chce tylko ze mną zwiedzać Stany i nie ma ochoty rozmawiać o wierze, ciągle jest miłym gościem. Ja tylko muszę się starać, by to, co robię było w miarę atrakcyjne dla chłopców (i nie tylko) w wieku od dziesięciu do stu lat. A jak już staniemy się dobrymi przyjaciółmi, to i o Bogu nam będzie łatwiej porozmawiać.

To tyle, bo zdaje się znowu mówię o sobie… Przepraszam. To może teraz Wy coś powiecie o mnie? ;-)  Pozdrawiam.

 

Nazywam się Piotr Jaskiernia, mam 61 lat i od wielu lat mieszkam w Stanach. Z zawodu jestem "truckerem", kierowcą. Moim hobby jest apologetyka, a moją pasją nowa ewangelizacja. Zawsze szukam nowych dróg, by dotrzeć z Dobrą Nowiną do kolejnych osób, stąd moja obecność tutaj. AUDYCJE RADIOWE, PROGRAMY TV I ARTYKUŁY PRASOWE Z MOIM UDZIAŁEM: KLIK Moje FORUM: www.katolik.us Zapraszam. Kontakt.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości