Trucker hiob Trucker hiob
322
BLOG

Czy "ducha" Soboru trzeba egzorcyzmować? List pasterski biskupa

Trucker hiob Trucker hiob Kultura Obserwuj notkę 0

Poniższy tekst to są  fragmenty listu pasterskiego biskupa Sioux City. Jest to ten sam list, który był szeroko cytowany we fragmencie mówiącym o potrzebie „egzorcyzmowania ducha Soboru Watykańskiego Drugiego”. Jednak zrobilibyśmy krzywdę biskupowi, gdybyśmy tylko tyle z tego listu wyciągnęli, na dodatek z pominięciem kontekstu tej wypowiedzi. Dlatego postanowiłem przetłumaczyć obszerniejsze fragmenty tego listu. Z wyjątkiem dosłownie paru zdań, jest to cały list. TUTAJ natomiast jest oryginalny i kompletny tekst angielski. Moje tłumaczenie z pewnością jest niedoskonałe, ale oddaje wystraczająco dobrze to, co wiernym swojej diecezji przekazał biskup R. Walker Nickless. A ja na koniec tego krótkiego w[rowadzenia chciałbym tylko dodać: Daj nam, Boże, więcej takich pasterzy.

 

Ecclesia Semper Reformanda

(Kościół Zawsze Potrzebuje Odnowienia)

"Do księży, diakonów, osób konsekrowanych I wszystkich wiernych diecezji Siux City.

15 X 2009, świętej Teresy od Jezusa, dziewicy i doktora Kościoła.

 

Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie,

 

Pokój i radość dla Was i Waszych rodzin. Dzięki Opatrzności Bożej mamy zaszczyt żyć w północno-zachodniej Iowa i praktykować naszą wiarę w diecezji Sioux City. Jestem zaszczycony moją dla Was posługą biskupią.

 

To wielka radość podzielić się z Wami moim pierwszym listem pasterskim w naszej diecezji. Mam nadzieję, że dokument ten będzie źródłem nauczania i wytyczy kierunek dla nas wszystkich, kapłanów, diakonów, osób konsekrowanych i wszystkich świeckich wiernych. Rzeczy, jakimi chciałem się podzielić w tym liście pasterskim są podstawą do wiernego życia w naszej katolickiej wierze. Są fundamentem wszystkiego, do czego jesteśmy powołani dla naszego Pana, w naszej diecezji i poza nią. […]

 

To jest Rok Księży, promulgowany przez naszego Ojca Świętego, Benedykta XVI.  Wyrażam  głęboką wdzięczność dla każdego z kapłanów w naszej diecezji za ich wierne świadectwo świętości i poświęcenia się dla Ludu Bożego i dla mnie, ich  biskupa. Księża są współpracownikami biskupa w misji przekazanej nam przez Chrystusa. Proszę, módlcie się za nami.

 

Zjednoczeni w miłości, wzrastajmy w świętości Świętej Teresy i Świętego Jana Vianney żyjąc naszą wiarą w nadziei i miłości. Wasz brat w Chrystusie,

Jego Ekscelencjia R. Walker Nickless Biskup Sioux City.

I. Wstęp.

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, teraz i na wieki! Minęły już prawie cztery radosne  lata mojego biskupstwa. Był to czas nauki i mojego rozwoju jako kapłana, ponad moje pragnienia i talenty, w łasce Bożej dopełniającej to, czego mi brakuje, aby być pasterzem dla mojej trzódki w północno-zachodniej Iowa. Jako pasterz, jestem wezwany by "mówić prawdę w miłości" (Ef 4,15), prawdę Jezusa Chrystusa, naszego Pana i Zbawiciela, nieodłącznego od Jego Kościoła "jednocześnie  świętego i zawsze w potrzebuje odnowy i reformy."(  Lumen Gentium #8 ) […]

 

Studiowałem i zostałem wyświęcony na diakona i kapłana w trakcie ekscytującego, prawie odurzającego, czasu Soboru Watykańskiego II. Jestem dzieckiem tego doniosłego czasu, największego daru Ducha Świętego dla Kościoła od wieków. Uformował on kontekst i środowisko mojego całego kapłańskiego życia. I tak, jak Jan Paweł Wielki, nie mam innego pragnienia dla swej posługi niż zobaczenie pełnego zdrożenia nadziei i reform Drugiego Soboru Watykańskiego i do otrzymania ich owoców. Wiem tak samo  jak papież Benedykt XVI, że choć ciężko pracowaliśmy do tej pory, ciągle jest wiele do zrobienia. […]

 

II. Drugi Sobór Watykański i Nowa Ewangelizacja.

 

Jak jest powszechnie wiadome, błogosławiony papież Jan XXIII zwołał SV2 by odnowić Kościół we wspólczesnym świecie. Świat się zmienił wiele od czasów protestanckiej reformacji, katolickiej kontrreformacji, tak zwanego Oświecenia i dziewiętnasto- i dwudziestowiecznych rewolucji. Kościół borykał się z niezrozumieniem świata i gdzie nasilały się wewnętrzne skłonności separatystyczne, obawiające się zaangażowania się w szybko zmieniający się świat.

 

Na otwarciu Soboru błogosławiony Jan powiedział, że „największą troską Ekumenicznego Soboru jest, by święty depozyt doktryny chrześcijańskiej był strzeżony i nauczany bardziej efektywnie”[…]

 

Papież Paweł VI i papież Jan Paweł Wielki stale głosili to samo, wzywając do „Nowej Ewangelizacji” wiernych, naszych odłączonych braci i sióstr w Chrystusie i tych, którzy nie znają jeszcze Chrystusa i Kościoła. Nowa Ewangelizacja miała być „nowa nie w treści, ale w zapale, metodach i formach." […]

 

Mija 44 lata od zamknięcia Soboru. Wiele pytań musi być ciągle zadanych i musimy znaleźć wiele odpowiedzi.  Czy zrozumieliśmy Sobór w kontekście całej historii Kościoła? Czy zrozumieliśmy jego dokumenty?  Czy je zastosowaliśmy i wdrożyliśmy właściwie? Czy dzisiejszy stan Kościoła jest taki, jaki Sobór przewidywał?  Co poszło dobrze? Co źle? Gdzie jest obiecywana “Nowa Pięćdziesiątnica”?

 

W swym przemówieniu do Kurii Rzymskiej w grudniu 2005 papież Benedykt XVI powiedział:

 

“Nasuwa się pytanie: Dlaczego ustalenia Soboru w wielu częściach Kościoła do tej pory było tak trudne?  Cóż, wszystko zależy od prawidłowej interpretacji Soboru.  Czy też, jakbyśmy dziś powiedzieli, hermeneutyki.  Problem z wdrożeniem ustaleń Soboru wynikł z faktu, że dwie sprzeczne hermeneutyki stanęły naprzeciw siebie twarzą w twarz i spowodowały konflikt.  Jedna powodowała zamieszanie, druga, cicho, lecz coraz bardziej widocznie, przynosiła owoce.

Z jednej strony mamy hermeneutykę, którą bym nazwał  „hermeneutyką nieciągłości i zerwania” która cieszy się sympatią mediów i stała się trendem we współczesnej teologii.  Z drugiej mamy „hermeneutykę reform”  odnowy i ciągłości jedynego podmiotu – Kościoła – jaki dał nam nasz Pan.  Kościół rośnie w czasie i się rozwija, pozostając tym samym podmiotem pielgrzymującego Ludu Bożego.

Hermeneutyka zerwania  stwarza zagrożenie rozbicia Kościoła na „przedsoborowy” i „posoborowy”. Twierdzi ona, że dokumenty Soboru nie wyrażają prawdziwego ducha Soboru." (Przemówienie Bożonarodzeniowe do Rzymskiej Kurii, 22 XII 2005)

 

 

Zauważmy, że po pierwsze papież Benedykt XVI  uczciwie zauważa, że realizacja ustaleń Soboru była trudna i nie jest jeszcze zakończona.  Zauważmy także jak jego jasna analiza odkrywa, że dwie rywalizujące interpretacje doprowadziły do różnych „obozów” wewnątrz Kościoła. Ten podział osłabił naszą tożsamość i naszą misję.

 

Jest niezwykle istotne, byśmy zrozumieli, że hermeneutyka, czy interpretacja nieciągłości, czy zerwania, którą wielu uważa za utrwaloną, a nawet za oficjalną interpretację – nie oddaje nauczania Soboru. Taka interpretacja widzi Kościół przed- i posoborowy jako niemal dwa różne kościoły. Widzi Sob,or Watykańki jako radykalne zerwanie z przeszłością. Jednak nie może być podziału między Kościołem i Jego wiarą na przed- i po Soborze. Musimy przestać mówić o „przedsoborowym Kościele” i „posoborowym Kościele” i musimy przestać spostrzegać pewne cechy Kościoła jako „przed-„ i „posoborowe”. Musimy raczej ocenić je w zależności od ich rzeczywistej wartości i skuteczności duszpasterskiej w dzisiejszych czasach.

 

Dlatego musimy zgodzić się z Ojcem Świętym, że tylko jedna interpretacja, "hermeneutyka reformy" jest prawidłowa, i przynosi owoce. Ta hermeneutyka reformy, wyjaśniona wyżej, traktuje poważnie i łączy dwa bieguny: tożsamości (starożytnego depozytu wiary i życia) i zaangażowania w świecie (bardziej efektywnego nauczania).

 

Wreszcie Ojciec Święty wyjaśnia, że prawdziwy “duch Soboru Watykańskiego” musi być odnaleziony tylko w dokumentach soborowych. Tak zwany „duch soboru”  nie jest żadną autorytatywną interpretacją. Jest to duch, czy demon, który musi być wyegzorcyzmowany, jeżeli chcemy kontynuować pracę Pana.

 

III. Sytuacja obecna.

 

Zaraz po Soborze było wielkie podekscytowanie: Podekscytowanie innowacjami, zmianami, wolnością, odnowioną dynamiką. Było wielkie pragnienie, by wprowadzić niezwłocznie ustalenia Soboru. Robiąc to Kościół po Soborze osiągnął wiele rzeczy.  Odnowa soborowa przyniosła powiew świeżego powietrza, nowe swobody i podekscytowanie z bycia katolikiem. Jednak ten czas zmian i wolności miał miejsce w najbardziej burzliwym okresie. Lata 60. i 70. przyniosły fundamentalne zmiany w naszej kulturze i w naszym społeczeństwie, zatem wydawało się, że „wszystko chodzi”. Kościół robił wrażenie, że idzie tą samą drogą, co społeczeństwo, sugerując, że nic nie jest pewnego, czy stałego. Skoro bowiem Kościół może zmienić niektóre rzeczy, może zmienić cokolwiek, czy nawet wszystko. Byliśmy posłani by nawrócić świat, tymczasem świat nas nawrócił. Czasami tracimy wizję tego kim jesteśmy i w co wierzymy, zatem nie pozostaje nam nic do zaoferowania światu, tak bardzo potrzebującemu Ewangelii. Rozhuśtało się wahadło i Kościół nie przestał jeszcze się bujać. W próbach skorygowania przesady, czy jednostronności w różnych dziedzinach, reforma często poszła w przesadę w dziedzinie przeciwnej.

 

Ten efekt wahadła można zobaczyć w obszarach liturgii, ludowej pobożności, życia rodzinnego, katechezy, ekumenizmu, moralności i politycznego zaangażowania, by nazwać tylko kilka z nich. Odnoszę wrażenie, że w wielu obszarach kościelnego życia  „hermeneutyka nieciągłości” zatriumfowała. Manifestuje się ona w pewnym dualizmie, mentalności „albo-albo”, w różnych dziedzinach życia Kościoła: Albo wierność doktrynie, albo sprawiedliwość społeczna; albo łacina, albo angielski; albo własne sumienie, albo autorytet Kościoła; albo gregoriański chorał, albo muzyka popularna; albo konserwatysta, albo liberał; albo Msza, albo adoracja; albo Magisterium, albo teologowie; albo ekumenizm, albo ewangelizacja; albo przepisy, albo osobiste podejście; albo tradycyjny katechizm, albo „doświadczenie” i lista się ciągnie w nieskończoność! Ale my zawsze byliśmy ludem „i tego, i tego”: z samej natury rzeczy tradycjonalni i konserwatywni w tym, co odnosi się do wiary i kreatywni w duszpasterskiej pracy i w zaangażowaniu się w sprawy świata.

 

Moi bracia I siostry, pozwólcie mi to jasno podkreślić: “Hermeneutyka zerwania” jest fałszywą interpretacją i błędnym wprowadzaniem Soboru i wiary katolickiej. Podkreśla „zaangażowanie się w spawy świata” aż do wyłączenia depozytu wiary. Spowodowała spustoszenie w Kościele, systematycznie demontując Wiarę Katolicką, by zadowolić świat, rozwadniając to, co jest tożsamością katolicyzmu i ironicznie stając się kompletnie bez znaczenia i całkowicie bezsilną dla misji Kościoła w świecie. Kościół, który po prostu poszukuje co działa i jest użyteczne, w końcu stał się  bezużyteczny.

 

Pilną potrzebą w naszych czasach jest odzyskanie sił i zrozumienie depozytu wiary. Musimy posiadać, jako katolicy,  charakterystyczne cechy i swoją własną kulturę, jeżeli chcemy efektywnie głosić Ewangelię dzisiejszym ludziom w naszej diecezji. To jest nasza misja. Zauważcie, że misja ta jest dwojaka, tak jak cele Soboru Watykańskiego Drugiego. Jest skierowana do nas samych, wewnątrz Kościoła (ad intra) i do świata (ad extra). Pierwsza jest podstawowa i konieczna dla drugiej; druga wynika z pierwszej. To jest przyczyna, dla której nie byliśmy skuteczni tak, jak być powinniśmy zbliżając świat do Jezusa Chrystusa i Jezusa Chrystusa do świata. Nie możemy dać tego, czego sami nie mamy; nie możemy wypełnić naszej misji ewangelizacyjnej, gdy sami potrzebujemy ewangelizacji.

 

Mając to wszystko na uwadze zastanówmy się jak my, diecezja Sioux City, Iowa, odzyska i umocni naszą wiarę, kulturę i tożsamość jako katolików, by stać się bardziej skutecznym w naszej misji?

 

IV.  Duszpasterskie priorytety diecezji Sioux City.

1. Musimy odnowić nasz szacunek, miłość, adorację i nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu, wewnątrz Mszy i poza nią. Odnowa duchowości eucharystycznej nieodzownie wiąże się z dalszym wdrażaniem reform SV2, jak autorytatywnie naucza Magisterium Kościoła; promować Adorację Eucharystyczną poza Mszą, regularne uczestnictwo w sakramencie pojednania i nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny, Matki Eucharystii i naszej Matki.

 

Eucharystia jest „źródłem i szczytem”  chrześcijańskiego życia, ponieważ zawiera całe nasze duchowe dobro, czyli Jezusa Chrystusa. […] Bez odpowiedniego szacunku, miłości, uwielbienia i oddania Eucharystii jesteśmy zgubieni.

 

Podstawowym celem wszelkiej liturgii, a szczególnie liturgii Ofiary Mszy Świętej jest wielbienie  Boga. Czasem o tym zapominamy. Idziemy na Mszę wielbić Boga bo On po prostu zasługuje na uwielbienie, a my, Jego stworzenia, powinniśmy Go wielbić. Zbyt często zapominamy, że Bóg jest transcendentny i niepojęty, niewyobrażalnie większy niż możemy to sobie wyobrazić. Jest On nieskończoną prawdą i dobrem, świecący promieniującym  pięknem. On nas stworzył, utrzymuje nas w istnieniu i zbawił nas od naszych grzechów. Mówiąc krótko, jest godny naszego uwielbienia. Przychodzi On do nas w czasie Mszy jako Ojciec przez swego Syna w mocy Ducha Świętego. […]

 

Gdy w taki sposób wielbimy Boga, On nas uświęca, czyli robi z nas świętych. To jest drugi cel liturgii. Przez Jezusa stajemy się świętymi, uczestnicząc w Jego Boskim Synostwie, stając się adoptowanymi synami i córkami Ojca. Jesteśmy odmienieni, przekształceni wewnętrznie. Staje się to przez słuchanie i wypełnianie Jego Słowa i przez umacnianie i ciągłe uświęcanie się przez godne przyjmowanie Świętej Komunii. […] Zbyt często cele naszego uczestnictwa w liturgii, uwielbienie Boga i nasze uświęcenie, są pomijane dla błędnie rozumianych prób „tworzenia społeczności” raczej, niż otrzymywania owoców działania w nas Ducha Świętego.

 

Ponieważ w liturgii spotykamy Boga w wyjątkowy sposób, zatem to, jak Go wielbimy – zewnętrzne obrzędy, gesty, stroje liturgiczne, muzyka, a nawet budynek kościoła – powinny odzwierciedlać wspaniałość niebiańskiej liturgii. Liturgia jest mistyczna. To misterium spotkania z transcendentalnym Bogiem, który przychodzi, by nas uświęcić przez Ofiarę Chrystusa uobecnioną w Eucharystii i otrzymaną w Świętej Komunii. Powinna promieniować niebiańską prawdą i dobrem. Ten blask, ten splendor prawdy jest pięknem.  Nasza liturgia powinna promieniować prawdziwe piękno, odzwierciedlające piękno samego Boga i tego, co On dla nas robi w Jezusie Chrystusie. Powinna wznosić nasze dusze do Boga – najpierw poprzez naszą wolę i rozum, ale także poprzez nasze zmysły i emocje – ku adorowaniu Boga, w niebiańskiej, odwiecznej liturgii, w której już współuczestniczymy. […]

 

Wiele drobnych szczegółów może sprawić, że liturgia będzie albo piękna, albo banalna. W ostatnich dziesięcioleciach w miejsce piękności i „szlachetnej prostoty” nasza główna zasada wyboru „małych rzeczy” skłaniała się ku użyteczności, łatwości, a nawet tandecie. Kardynał Joseph Ratzinger, zanim został wybrany Biskupem Rzymu, napisał co następuje na temat muzyki sakralnej, co łatwo można zaaplikować do wszystkich części liturgii:

 

„Kościół, który dobiera tylko muzykę „użyteczną”, przyjmuje to, co de facto jest bezużyteczne. Kościół także stał się bezskuteczny. Bo jego misja jest znacznie doskonalsza. Stary testament mówi o Świątyni, Kościele, jako o miejscu „chwały” i jako takie miejscem, gdzie krzyk rozpaczy ludzi dociera do boskiego ucha. Kościół nie może zgodzić się na minimum tego, co jest zaledwie komfortowe i praktyczne na poziomie parafii… […](Joseph Ratzinger, Feast of Faith (San Francisco: Ignatius Press 1986) p. 126.)

 

Papież Jan Paweł Wielki przemawiając do amerykańskich biskupów 9 października 1998 roku zauważył te same pilne duchowe potrzeby:

 

„Spoglądając wstecz co zostało uczynione na polu liturgicznej odnowy w latach po Soborze po pierwsze widzimy wiele powodów by podziękować serdecznie Najświętszej Trójcy Świętej za cudowną świadomość która rozwinęła rolę i odpowiedzialność wiernych w kapłańskiej pracy Chrystusa i Jego  Kościoła. Musimy także zdać sobie sprawę, że nie wszystkim zmianom zawsze i wszędzie towarzyszyła konieczna katecheza i wyjaśnianie. W wyniku tego, w niektórych przypadkach następowało niezrozumienie samej natury liturgii, prowadzące do nadużyć, polaryzacji, a nawet czasem ciężkich skandali. … Naszym wyzwaniem teraz jest pójście dalej, poza uprzednie niezrozumienia … poprzez głębsze wejście w kontemplacyjny wymiar modlitwy, która zawiera podziw, cześć i adorację, które są fundamentalną postawą naszej relacji z Bogiem”. (Pope John Paul II, Address to the Bishops of the United States, October 9, 1998.)

 

Konieczne jest byśmy odzyskali tą cudowność, podziw, szacunek i miłość dla liturgii i Eucharystii. By to uczynić, musimy odczuwać i myśleć z całym Kościołem w „reformowaniu reformy” Drugiego soboru Watykańskiego. Musimy przyjąć i wprowadzić w życie magisterialne liturgiczne dokumenty napływające z Watykanu: Liturgiam Authenticam (2001), the Third Typical Edition of the Roman Missal, and its new General Instruction on the Roman Missal (2002), Directory on Popular Piety and the Liturgy (2002), Ecclesia de Eucharistia (2003), Spiritus et Sponsa (2003), Redemptionis Sacramentum (2004), Sacramentum Caritatis (2007), and Summorum Pontificum (2007).

 

Nie wszystko się dobrze dzieje z liturgią i Kościół próbuje nam pomóc. Wahadło się huśta, hermeneutyka zerwania i podziały w Kościele stały się widoczne i odczuwalne w liturgii bardziej, niż gdziekolwiek indziej.

 

Magisterium Kościoła, a nie nasze prywatne opinie, są autorytatywnym przewodnikiem po tej odnowie.  Liturgia należy do całego Kościoła i w szczególny sposób do wiernych- nie do konkretnej diecezji, czy parafii i z pewnością nie do indywidualnych księży. Wzywam wszystkich, szczególnie naszych księży, by nadążali za dokumentami Kościoła. Spodziewam się po nich, że będą czytać, studiować i rozumieć powyższe dokumenty, ich wewnętrzną logikę i miejsce w obecnej  reformie Kościoła. Jest niezmiernie ważne, by tylko Bogu ofiarować olśniewającą cześć, ze zrozumieniem i w sposób doskonały, posłuszni Kościołowi. Moja własna liturgia w katedrze, choć nie idealna, ma być przykładem dla całej diecezji.  Jest poważnym błędem i formą klerykalizmu zmienianie liturgii czy to przez kapłanów, czy świeckich szafarzy; czy choćby nawet wybieranie spośród legalnych możliwości dla zaspokojenia jedynie własnych preferencji i opinii. Ten szacunek dla Tradycji nie jest zaledwie dla zaspokojenia „przepisów i regulacji”, to nie jest legalizm, jak niektórzy twierdzą, ale nasza miłość do Chrystusa, przez którą z Jego Eucharystii z jej piękna i świętości może On promieniować na wszystkich, by Go widzieli i kochali.

 

Celem Soboru odnawiającego liturgię było oczywiście ułatwienie "w pełni aktywnego i świadomego uczestnictwa" wszystkich wiernych. Uczyniliśmy wielki krok w tym kierunku. Podczas tego samego przemówienia do biskupów, które zacytowałem powyżej, Ojciec Święty powiedział:

 

Pełne uczestnictwo z pewnością znaczy, że każdy członek społeczności ma swoją rolę w liturgii; i pod tym względem wiele uczyniono w parafiach i wspólnotach na waszej ziemi. Ale pełne uczestnictwo nie oznacza, że każdy robi wszystko, gdyż to doprowadzi do klerykalizacji laikatu i laicyzacji kapłaństwa,  a tego Sobór nie miał na celu. Liturgia, tak, jak kościół, powinna być hierarchiczna i polifoniczna, z  poszanowaniem różnych ról wyznaczonych przez Chrystusa i pozwalająca wszystkim głosom na połączenie się w jeden wielki hymn uwielbienia.

 

Aktywne uczestnictwo z pewnością oznacza to, że w geście, słowie, pieśniach i służbie, wszyscy członkowie społeczności uczestniczą w nabożeństwie, które nie może być obojętne lub bierne. Jednak aktywne uczestnictwo nie wyklucza świadomej pasywności ciszy, spokoju i słuchania: Raczej wymaga tego. Wierni nie są, przykładowo, bierni podczas słuchania czytań lub homilii[…] Są to doświadczenia ciszy i spokoju, ale są one na swój sposób głęboko aktywne. W kulturze, która nie faworyzuje ani nie sprzyja spokojnej medytacji, sztuka wsłuchiwania się w swoje wnętrze przychodzi z trudem. Zatem  widzimy, jak liturgia, choć  zawsze musi być właściwie dostosowana do danej kultury, musi być również jej przeciwna.

 

Świadome uczestnictwo jest wezwaniem dla całej wspólnoty, by ją odpowiednio pouczyć o tajemnicach liturgii, żeby doświadczenie oddawania czci Bogu nie przerodziło się w rytualizm. Ale to nie oznacza nieustannych prób wyjaśniania Absolutu w samej liturgii, gdyż prowadzi to do gadatliwości i bezceremonialności, które są obce Rytowi Rzymskiemu i w końcu trywializują akt uwielbienia. Nie oznacza to także zniesienia wszystkich doświadczeń podświadomości, która jest niezbędna w liturgii, rozwijającej się symbolami, które przemawiają zarówno do podświadomości, jak i do świadomości. Stosowanie języka ojczystego z pewnością otworzyło skarby liturgii dla wszystkich, którzy biorą udział, ale to nie znaczy, że język łaciński, a zwłaszcza pieśni, które są tak znakomicie przystosowane do geniuszu rytu rzymskiego, należy całkowicie porzucić. Gdy doświadczenie podświadomości jest ignorowane w kulcie, powstaje uczuciowa i modlitewna próżnia i liturgia może się stać nie tylko przegadana, ale i przeintelektualizowana. (Pope John Paul II, Address to the Bishops of the United States, October 9, 1998.)

 

Pełne, aktywne i świadome uczestnictwo: uczyniliśmy wielki krok na tym polu w poprzednich latach. Ale często stało się to w sposób Ale często to działo się w sposób powierzchowny, wynikający z częściowej i okrojonej interpretacji tych pojęć. Nadszedł czas, aby to poszerzyć, wypłynąć na głębię  nowej, autentycznej duchowości liturgicznej, która jest stara i nowa, aktywna i kontemplacyjna, historyczna i mistyczna, rzymska i "iowiańska", znana i pozywająca. Wszystko to także dotyczy naszego "w pełni aktywnego i świadomego uczestnictwa" w liturgii poza Mszą Świętą, szczególnie w czasie Adoracji Eucharystycznej, w sakramencie spowiedzi, nabożeństwach Maryjnych i w Liturgii Godzin.

 

Eucharystyczna Adoracja nie jest, jak niektórzy twierdzą, odwróceniem uwagi od centralnej roli Mszy, czy od otrzymywania Świętej Komunii. Jest raczej wielką pomocą, którą z całego serca popieram i do której zachęcam w parafiach mojej diecezji. […]

 

Sakrament pojednania odszedł na boczny tor. To musi być naprawione, jeżeli chcemy wzrastać w pokorze i świętości i korzystać z daru Jezusa w Eucharystii. Bez tego sakramentu tracimy poczucie grzechu w naszym życiu i nie zauważamy przeszkód na naszej drodze. Jeżeli nie spowiadamy się  z naszych grzechów, jątrzą się w naszych sercach, psując nasze dobre uczynki i duchowe praktyki. Wielu, nieświadomie i przez zaniedbanie, przyjmuje teraz Komunię Świętą w stanie ciężkiego grzechu, powodując, że ich Komunia w najlepszym przypadku staje się bezowocna, a w najgorszym –  potępiająca. Zbyt wiele parafii oferuje tylko jedną godzinę spowiedzi, a czasem nawet mniej, w soboty. Wzywam i zachęcam księży, by oferowali siebie w sposób wspaniałomyślny dla tego wspaniałego sakramentu, w dniach i godzinach odpowiadających wiernym. Jeżeli ksiądz ustali czas spowiedzi i będzie nauczał o potrzebie nawrócenia i spowiedzi, – przyjdą.

 

Nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny, tak ważna część naszej tradycji i duchowości, także prowadzi do głębszego rozumienia i miłości do Najświętszego Sakramentu. Ona jest Matką Eucharystii, tą, która wydała Jezusa Chrystusa na świat[…]  Kiedy jesteśmy gorąco jej oddani,  w szczególności poprzez różaniec i poświęcenie się Jej, ona prowadzi nas do swego Syna, szczególnie obecnego w Najświętszym Sakramencie. […]

 

[…] Kościół zawsze pragnął, aby wierni również brali udział w  liturgii godzin. Apeluję do wszystkich parafii do rozważenia, w jaki sposób mogą rozwijać takie możliwości.

 

2.  Musimy wzmocnić katechizację na każdym poziomie, zaczynając i koncentrując się na dorosłych. Jeżeli my, którzy powinniśmy być dojrzali w wierze nie znamy dobrze katolickiej wiary, jak możemy nią żyć i przekazać ją naszym dzieciom i przyszłym pokoleniom katolików?

 

Nasza relacja z Bogiem Ojcem, przez Jezusa Chrystusa, Jego Syna, w mocy Ducha Świętego jest absolutnym szczytem i celem naszej wiary. Wiara chrześcijańska jest przede wszystkim mistycznym związkiem z Bogiem. Zostaliśmy synami i córkami Ojca, współdzielący z Nim Boską Naturę. Przez łaskę staliśmy się tym, Kim Jezus jest z samej swej natury.

 

Jak jednak możemy wejść w relację z Bogiem, gdy Go nie znamy? Musimy poddać się katechizacji. Mówiąc dosłownie, wiara musi nam być „podana”. To oznacza cztery rzeczy:  Po pierwsze wiara jest darem. Otrzymujemy dar wiary od Boga, poprzez ręce wiernych nauczycieli, którzy sami nią żyją, zwłaszcza w rodzinach. My nie tworzymy, ani nie definiujemy wiary; jedynie albo ją akceptujemy, kompletną, taką jaka jest – albo nie. Po drugie struktura i treści wiary – doktryny i praktyki określone przez autorytet kościelnego nauczania – są strukturą i treścią tego mistycznego związku. To wszystko także jest częścią daru wiary i nie może być przebierane według naszych gustów i zachcianek. Po trzecie jesteśmy zbawieni przez otrzymanie i akceptację całej wiary. Wiara nas zmienia, zaczynając od chrztu i całego sakramentalnego życia podczas którego spotykamy, kochamy i uwielbiamy Boga. W tych spotkaniach wiara zmienia naszą naturę, nasze wartości, nasze cele, gusty, wszystko. Stajemy się „nowym stworzeniem” , odnowionym radykalnie i przetworzonym na podobieństwo Chrystusa. Po czwarte nasza katechizacja nigdy nie jest pełna. Nigdy nie jesteśmy doskonali w wierze, nie mający już nic do nauczenia się, do zrozumienia, do wzrostu. Dopóki żyjemy na tym świecie, pozostajemy pielgrzymami, borykającymi się z tym jak kochać i naśladować naszego Pana, Jezusa Chrystusa.

 

W sercu chrześcijaństwa i katechizacji nie leży jakaś idea, ale osoba. Osoba Jezusa. On jest pierwszym i podstawowym celem naszego nauczania; wszystko inne jest nauczane w odniesieniu do Niego. Co więcej, Jezus jest głównym nauczycielem – każdy inny, kto naucza jest po prostu jego rzecznikiem. Każdy katecheta powinien móc odnieść do siebie tajemnicze słowa Jezusa ”Moja nauka nie jest moja, ale tego, który mnie posłał” Nasze wypowiedzi są wypowiedziami Jezusa, nie naszymi opiniami.

 

Nauczanie Jezusa jest dziś to samo, co zawsze: Depozyt Wiary, zarówno spisany (Pismo Święte) jak i przekazany (Tradycja), zawsze zakorzeniona w Piśmie Świętym i interpretowana przez Magisterium Kościoła.  Biblia i Katechizm Kościoła Katolickiego muszą być podstawowym źródłem kształtowania naszych katechetów i ich nauki. Szczególnie ważne przy przekazywaniu Dobrej Nowiny dzisiaj jest nauczanie o nierozłączności Chrystusa i Kościoła. Wiele osób zdaje się myśleć, że Kościół jest raczej wtórnym, ubocznym pomysłem, przypadkiem historii, niż czymś zamierzonym przez Boga. Jednak Kościół jest nieodzownym aspektem Ewangelii Jezusa Chrystusa, bezpośrednio zamierzonym i ukształtowanym przez Niego, wypełnionym Duchem Świętym, pełnią prawdy i wszystkimi  środkami koniecznymi do zbawienia. Kościół nie jest zaledwie ludzką instytucją, pomimo grzeszników, z których się w tym świecie składa, ale Jego Sakramentem, Oblubienicą i Jego własnym Ciałem. Kościół jest Królestwem Bożym, już widzialnym w historii ludzkości, choć jeszcze nie wydoskonalonym w Niebie. Miłość „naszej Matki i Nauczycielki”, Kościoła, powinna być pielęgnowana na każdym poziomie, przede wszystkim nie jako instytucji, ale jako świętej tajemnicy i ma być rozważana, kochana, mamy za nią ofiarować nasze cierpienia i odnowić nasze jej oddanie.

 

Otrzymujemy i akceptujemy pełnię wiary w Kościele zarówno obiektywnie, realnie, jak i uczuciowo. Przed Soborem watykańskim Drugim nasza katechizacja w Stanach Zjednoczonych była bardzo formalna i skierowana do głowy. Uczyliśmy się na pamięć odpowiedzi na pytania i postępowaliśmy według ustaleń Kościoła, bo tak katolicy się zachowywali. Wiedzieliśmy „co” i „jak”, ale nie znaliśmy odpowiedzi na głębsze pytanie „dlaczego”.   Popadliśmy w płytki formalizm; nie użyliśmy tych formułek do ich prawdziwego celu, którym konkretnie jest głęboki, osobisty, intymny związek z Bogiem przez Jezusa Chrystusa, w mocy Ducha Świętego, który przemienia nasze serca. Po Soborze wpadliśmy w drugą skrajność: Nasza katechizacja stała się bardzo uczuciowa, by uwypuklić aspekt relacji z Bogiem. Próbowaliśmy eksploatować nasze doświadczenia miłości Boga do nas, by się uczyć w jaki sposób Go w zamian kochać głęboko, osobiście i intymnie. Jednak bez tej formalnej wiedzy o wierze, samo doświadczenie nie jest solidnym nauczycielem. W rezultacie już dwa pokolenia nas samych mają bardzo słabą wiedzę zarówno o wierze katolickiej, jak i o Jezusie Chrystusie. Religijny analfabetyzm i ignorancja przenika wiele sektorów Kościoła; jest to otwarta rana w Jego boku. Potrzebujemy solidnej, systematycznej i wszechstronnej katechizacji, nie unikającej „co” i „jak”, ale także odpowiadającej na „dlaczego”, wiernej pełnemu Depozytowi Wiary i Magisterium Kościoła, kształtującej zarówno głowy jak i serca.

 

Mimo stałego przypominania Kościoła o podstawowym znaczeniu katechizacji dorosłych, my w dalszym ciągu koncentrujemy się, niekiedy wyłącznie, na edukacji dzieci i młodzieży.  Kościół niezmiennie naucza, że rodzice są głównymi wychowawcami dzieci, a my ciągle zawodzimy w dostarczeniu im wymaganej formacji, wiedzy i umiejętności.  Zamiast tego głównie, jeżeli nawet nie wyłącznie, koncentrujemy się na nauce religii w szkołach i parafiach. Jak rodzice i parafianie mogą żyć katolicką wiarą i przekazywać ją innym, jak sami jej nie znają? Dawno temu, gdy studiowałem w seminarium, nauczyłem się, że „Nemo dat quod non habet” – Nikt nie może dać tego, czego sam nie ma. Katechizacja dzieci i młodzieży nie może być zdrowa, dopóki nie mamy rygorystycznie uformowanych dorosłych, którzy są świadkami wiary katolickiej w swym życiu, w nauczaniu swych rodzin, w Kościele i w życiu publicznym.

 

Aby się to mogło stać, przewodnictwo kleru i katechetów jest niezastąpione. Jak nas nauczał Paweł VI, „Współczesny świat chętniej słucha świadków, aniżeli nauczycieli, a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są pierwszymi świadkami."  U podstaw naszej katechizacji musi być osobiste świadectwo miłości i łaski Pana naszego Jezusa Chrystusa.

 

Jestem przekonany, wraz z papieżem Janem Pawłem Wielkim, że “ Im bardziej Kościół czy to lokalny czy powszechny okazuje, że daje pierwszeństwo katechezie — w stosunku do innych dzieł i inicjatyw, nawet tych, których owoce byłyby bardziej widoczne — tym więcej odkrywa w katechezie umocnienie swego życia wewnętrznego, jako wspólnoty wierzących oraz swego działania na zewnątrz jako wspólnoty misyjnej.”    (CATECHESI TRADENDAE 15)

 

3.  Dwa pierwsze pastoralne priorytety, odnowa duchowości eucharystycznej i katechizacja będą pielęgnować wierne rodziny, które są fundamentem Kościoła i społeczeństwa. Jesteśmy powołani do ochrony, budowy i wspierania świętych rodzin wśród nas, bez których Kościół i świat zginie.

 

„Mężczyzna i kobieta połączeni małżeństwem tworzą ze swoimi dziećmi rodzinę. Bóg ustanowił rodzinę i nadał jej podstawową strukturę. Małżeństwo i rodzina są ukierunkowane na dobro małżonków, prokreację i wychowanie dzieci.” (Kompendium KKK 456) Wydaje się to rzeczywiście podstawowym stwierdzeniem, ale warto je powtarzać w naszych czasach, kiedy czasem rodzina traci swą ważność i spójność i jest pod ciągłym atakiem sił kulturowych i ideologicznych. Nie tylko jej cele są czasem nieznane i ignorowane w praktyce, ale zaprzecza się stanowczo boskiemu autorstwu małżeństwa i jego naturze (a więc jego wyższości nad arbitralnym cywilnym prawem).  Musimy zatem zwracać uwagę na ochronę i wzmacnianie życia rodzinnego. Potrzebujemy świętych rodzin, by Kościół i świat nie zginął.

 

"Rodzina naturalna, ustanowiona w czasie przez Boga, jest uświęcona i podniesiona przez Chrystusa w Nowym Przymierzu do rangi sakramentu. Katechizm Kościoła Katolickiego i Tradycja nazywa to „domowym kościołem”. Małżeństwo sakramentalne jest źródłem świętości dla małżonków i przez nic dla ich dzieci. Rodzina chrześcijańska ma być szkołą wiary, nadziei i miłości, miniaturą Kościoła powszechnego. Jest to święte miejsce, sanktuarium, gdzie każdy ma swoje zadania i obowiązki, gdzie wiara jest przekazywana, pielęgnowana, gdzie się nią żyje i ją pogłębia. Jest to miejsce, gdy małżonkowie się nawzajem kochają tak, " jak Chrystus umiłował Kościół" i przekazują  tego samego rodzaju miłość do swoich dzieci poprzez naturalne i nadprzyrodzone wychowanie. To jest miejsce, gdzie dzieci uczą się, co to znaczy być człowiekiem,  jak być szczodrym, życzliwym, bezinteresownym, posłusznym, jak żyć jak Chrystus i jak być owocnym dla swoich bliźnich, Kościoła i świata. Jak to się może stać, jeżeli rodzina nie jest wspierana przez Kościół? Jak to jest możliwe, jeśli nie zna ona mocy Eucharystii, spowiedzi, Najświętszej Maryi Panny i świadomości swej wiary uzyskanych  poprzez odpowiednią katechizację?

 

„Rodzina jest podstawową komórką życia społecznego i jest uprzednia wobec uznania jej przez władzę publiczną. Zasady i wartości rodzinne stanowią podstawę życia społecznego.” Zatem „społeczeństwo ma obowiązek pomagać i wspierać instytucje małżeństwa i rodziny, zgodnie z zasadą pomocniczości. Władza cywilna ma obowiązek uznawania, ochraniania i rozwijania prawdziwej natury małżeństwa i rodziny, strzeżenia moralności publicznej, praw rodziców i wspierania dostatku domowego.” (Kompendium KKK, 457, 458)

 

Jeżeli jest to powinność państwa wobec rodziny, o ile bardziej jest to nakaz nałożony na Kościół! Mamy poważny obowiązek stwarzać i pielęgnować święte rodziny wśród nas. Musimy to robić poprzez umacnianie ich katolickiej wiary, tożsamości i kultury poprzez powyższe pastoralne priorytety, ale także poprzez konsekwentne nauczanie i dobrze przygotowane programy duszpasterskie. Musimy udzielać konkretnej pomocy wobec destrukcyjnych efektów rozwiązłości przedmałżeńskiej, zamieszkiwania par bez ślubu, antykoncepcji i aborcji, przemysłu pornograficznego, łatwo uzyskiwanych rozwodów i niewierności. Ale także musimy chronić i wspomagać rodziny, by mogły się obronić przed rozpadem spowodowanym zamiłowaniami, dominacją nowych technologii komunikowania się, nowinkami, czy kultem zabawy i rozrywki, żeby wymienić tylko kilka niebezpieczeństw.

 

Skoordynowany wysiłek pracowników diecezji, proboszczów, księży, diakonów, katechetów i, oczywiście, rodziców by znaleźć konkretne, twórcze drogi umocnienia życia rodzinnego jest pilną koniecznością. Odnowa życia rodzinnego jest pewną receptą na odnowę Kościoła i społeczeństwa i musi uzyskać naszą twórczą uwagę i pasterską troskę.

 

4. Jeżeli odnowimy eucharystyczne, katechetyczne i rodzinne życie w naszej diecezji, automatycznie będziemy pielęgnować środowisko, w którym  młodzi ludzie mogą chętniej odpowiedzieć na radykalne powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego.

 

Nie jest tajemnicą, że Kościół boryka się z tym jak wypełnić szeregi księży i osób zakonnych. Dlaczego ktokolwiek oddałby swe życie Kościołowi i Jego wierze, gdyby jej nie znał, nie kochał i nią nie żył?  Brak powołań do kapłaństwa i życia konsekrowanego nie jest zagadką, to jest dokładnie kryzys wiary. Gdzie wiara katolicka rozkwita, rozkwitają także powołania do kapłaństwa i życia zakonnego. Jeżeli będziemy wierni powyższym celom i pastoralnym priorytetom, jestem przekonany, że powołania się pojawią. Jeżeli Eucharystia jest punktem centralnym naszego życia, tak, że  uwielbiamy tylko Boga; jeżeli katechizacja jest mocna,  tak, że znamy i kochamy Boga intymnie; jeżeli rodziny są wzmocnione przez naszą posługę duszpasterską tak, że kapłaństwo powszechne daje inspirujący przykład, wtedy katolicka wiara i życie będą rozkwitać. Kiedy Kościół i Jego wiara są mocne, nasza wola by zaakceptować wołanie Boga także będzie mocna. To będzie  szczególnie prawdziwe dla naszych młodych ludzi.

 

Jest wiele rzeczy które już możemy i powinniśmy robić, by pielęgnować powołania. Nie ma niczego ważniejszego niż osobisty przykład radosnych, prawych księży i osób zakonnych, prowadzących zdyscyplinowane życie samo-poświęcenia, wiernie posłusznych Kościołowi, chętnych do podzielenia się z młodymi ludźmi ich oddaniem temu wymagającemu wezwaniu  Chrystusa. Jak zaznaczyłem wcześniej, "współczesny świat chętniej słucha świadków niż nauczycieli". Osobiste świadectwo księży w parafii młodego chłopca świadczące o świętości, wielkości i piękności kapłaństwa, świadectwo radości wypełniającej zmagania, by umrzeć dla siebie ze względu na Chrystusa i Jego Ciało, robi znacznie więcej dla pielęgnowania powołań niż jakikolwiek program. Podobnie negatywny przykład nieszczęśliwego, przygnębionego, nietroskliwego i smutnego księdza zabija powołania. To samo dotyczy życia zakonnego.

 

Ponadto osobiste zaproszenia do rozważenia kapłaństwa i życia konsekrowanego muszą zawsze być priorytetem w naszych relacjach z młodzieżą. Młodzi ludzie chcą i potrzebują  wyzwań i w naturalny sposób pociągają ich najwyższe ideały. Życie we wspólnocie, wspólne zdyscyplinowanie i ofiarna służba dla ubogich i słabych są dzisiaj szczególnie atrakcyjne dla młodych.  Musimy ich wyzwać przez nasz dobry przykład,  nabożeństwo do Eucharystii, solidną katechizację i silne rodziny katolickie, by oczyścili swój idealizm ze wszystkiego, co nie jest Bogiem. Tylko wtedy możemy ich uczciwie zaprosić do ujrzenia powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego.

 

Pasjonujące nauczanie o znaczeniu, logice wewnętrznej i pięknie celibatu dla Królestwa Bożego jest także ważne. Prze-seksualizowanie naszej kultury i erozja małżeństwa jako sakramentu uniemożliwia nam dostrzeżenie wartości celibatu. Małżeństwo i celibat nie są przeciwnościami, ale raczej razem wznoszą się i upadają. Gdy jedno jest zrozumiałe, wyniesione i przeżyte w dobry sposób, doprowadza do odnowienia w drugim. Celibat jest cennym naśladowaniem Chrystusa, oblubieńczy związek z Nim i Kościołem, znak  przyszłego życia w Niebie. Jest to praktyczny sposób służenia Kościołowi i światu.  Jest obecny w Kościele od początku i nie możemy pozwolić, by zamarł.

 

Musimy wreszcie kontynuować  nasze wysiłki w kierunku kreatywnych programów rozeznających powołania, jak niedawno rozpoczęty „Project Andrew Dinners” i zbliżające się rekolekcje rozeznawania powołań. Nigdy one nie będą jednak skuteczne, jeśli nie będziemy budować w naszych parafiach i domach "cywilizacji powołań", zawsze poszukującej woli Bożej w naszym życiu i służbie innym. Rodzice odgrywają ważną rolę w promowaniu i wspieraniu powołań w Kościele.

 

 

5.  Musimy uznać i przygarnąć misyjny charakter wiary katolickiej i uznać powołanie wszystkich katolików do bycia nie tylko uczniami, ale także apostołami.

 

„Obowiązek ewangelizacji należy uważać za łaskę i właściwe powołanie Kościoła; wyraża on najprawdziwszą jego właściwość. Kościół jest dla ewangelizacji, czyli po to, aby głosił i nauczał słowa Bożego, ażeby przez nie dochodził do nas dar łaski, żeby grzesznicy jednali się z Bogiem, a wreszcie żeby uobecniał nieustannie ofiarę Chrystusa w odprawianiu Mszy św.” Jeżeli nie będziemy głosić Ewangelii, to nasze naśladowanie Jezusa zawsze będzie niedoskonałe i niepełne. Co więcej, nasza wiara uschnie i obumrze jeżeli nie obejmie naszego powołania apostolskiego.  Kościół jest z natury misyjny. Dzielenie się naszą wiarą jest nieodłącznym obowiązkiem miłosierdzia. Każdy z nas w jakiś sposób, w odniesieniu do naszej sytuacji i możliwości, musi być misjonarzem.

 

„Nowa Ewangelizacja” do której wzywał Jan Paweł Wielki, wypływa z naszej głębokiej eucharystycznej duchowości, solidnej katechizacji, głęboko katolickiego życia rodzinnego i naszej gotowości do rozeznania i pełnej akceptacji powołania nas do życia wyłącznie w Chrystusie. Ta nowa ewangelizacja musi być dynamiczna, ortodoksyjna i kreatywna w docieraniu do katolików nie praktykujących już swej wiary, naszych odłączonych braci i sióstr należących do różnych wspólnot i do tych, którzy nie znają Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła.

 

Wydaje mi się, że dużej mierze straciliśmy wiarę w moc Boga i Jego Słowa do zmiany serc, do „rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku”. To zaufanie może przyjść tylko z wewnętrznego przekonania o leczniczej i zbawczej mocy Chrystusa. Musimy zaakceptować Jego nieskończoną łaskę i miłosierdzie, musimy sami być wyleczeni z naszych grzechów i naprawdę musimy uwierzyć, zanim przekonująco zaprosimy innych by zaakceptowali i uwierzyli.

 

Nie jest naszym zadanie martwić się o sukces. Naszym zadaniem raczej jest wiernie naśladować Chrystusa, który przyszedł głosić Dobrą Nowinę o Królestwie.  Musimy mieć zaufanie do Boga, do Jego Słowa, do prawdziwości Ewangelii i jej charakteru, z natury nie do odparcia. Musimy sadzić i podlewać, wierząc, że Bóg da wzrost. Tak, jak sam obiecał: Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, … tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa.  W podejmowania wezwania do ewangelizacji, musimy dawać świadectwo tym, jak żyjemy i następnie wyraźnie określić nasze życie jako chrześcijańskie, głosząc Dobrą Nowinę o tym, co Bóg zrobił dla nas w Jezusie. Musimy być gotowi i zdolni do obrony naszej wiary. Musimy "być zawsze gotowi do uzasadnienia tej nadziei, która w nas jest".

 

Tak, jak powiedziałem powyżej, jesteśmy powołani do tego, by to robić na różne sposoby. Po Drugim Soborze Watykańskim zdarzało się często, że chętni i rozentuzjazmowani katolicy otrzymywali, zarówno jako wolontariusze, jak i płatni pracownicy, duszpasterskie stanowiska w Kościele. Jest to pożyteczna i niezbędna część powszechnego kapłaństwa w służbie Kościoła. Jednak jeszcze bardziej niezbędną rzeczą jest, by laikat podjął swój apostolat w świecie. To także wynika z innej natury naszego kapłaństwa.  Księża w Kościele są powołani do wykonywania swego ministerialnego kapłaństwa pod adresem wiernych  przez głoszenie, uczenie, troskę o dusze, oferowanie sakramentów i pasterstwo wiernych. Ale laikat ma ważniejsze zadanie i znacznie większą ambonę. „Ludzie świeccy zaś szczególnie powołani są do tego, aby czynić obecnym i aktywnym Kościół w takich miejscach i w takich okolicznościach, gdzie jedynie przy ich pomocy stać się on może solą ziemi. Tak oto każdy świecki na mocy samych darów, jakie otrzymał staje się świadkiem i zarazem żywym narzędziem posłannictwa samego Kościoła”. Świeccy są powołani do uświęcania spraw doczesnych: przyniesienia Chrystusa w ich sercach, umysłach i rękach rodzinom, zakładom pracy, karierom, szkołom i miejscom publicznym, by pokazać miłość do Niego dzieciom, przyjaciołom, współpracownikom, a nawet znajomym.  Zatem świeccy wykonują ich prorockie, kapłańskie i królewskie powołanie, otrzymane przez chrzest. Byłoby niemożliwością ogłosić wszystkich możliwości, jakie są dookoła nas, ważniejsze jest, że chciałbym wezwać ich geniusza, kreatywność i zapał, by powiedzieli mnie i moim księżom jak to może być zrobione tu i teraz.

 

V. Wnioski.

 

„Wiara nie jest tylko skłanianiem się osoby ku rzeczom, jakie mają nadejść, ale wciąż są całkowicie nieobecne. Ona coś nam daje. Już teraz daje nam coś z samej oczekiwanej rzeczywistości, a obecna rzeczywistość stanowi dla nas «dowód» rzeczy, których jeszcze nie widzimy. Włącza przyszłość w obecny czas do tego stopnia, że nie jest ona już czystym «jeszcze nie». Fakt, że ta przyszłość istnieje, zmienia teraźniejszość; teraźniejszość styka się z przyszłą rzeczywistością, i tak rzeczy przyszłe wpływają na obecne i obecne na przyszłe …  Wiara nadaje życiu nową podstawę, nowy fundament…  Przejawiła się ona przede wszystkim w wielkich wyrzeczeniach, na jakie począwszy od starożytnych mnichów do Franciszka z Asyżu i naszych czasów decydują się ludzie, którzy wstępując do zgromadzeń zakonnych i ruchów religijnych, z miłości do Chrystusa pozostawiają wszystko, aby nieść innym wiarę i miłość Chrystusa, aby pomagać cierpiącym na ciele i na duszy…  Dla nas, którzy patrzymy na te postaci, ich sposób działania i życia jest faktycznie «dowodem», że rzeczy przyszłe, obietnica Chrystusa to nie tylko oczekiwana rzeczywistość, ale prawdziwa obecność: On prawdziwie jest « filozofem » i « pasterzem », który wskazuje nam, czym jest i gdzie jest życie.”

 

Drodzy bracia i siostry w Chrystusie, od kiedy wśród Was przebywam, poznałem jak wspaniale silną macie wiarę, lecz równocześnie jak daleko jesteśmy od „pełni wiary”  do której jesteśmy wezwani przez naszego kochającego Zbawiciela. Naprawdę potrzebujemy  tych "wielkich wyrzeczeń" w imię Chrystusa: nie tyle wyrzeczeń od rzeczy materialnych, ile wyrzeczeń od fałszywych przywiązań do rzeczy materialnych i duchowych. W celu wzmocnienia naszego oddania Chrystusowi w Najświętszej Eucharystii i właściwego kultu Boga, musimy się wyrzec przywiązania do tego,  jak to robimy obecnie. By poprawić duchową głębię tego jak sprawujemy liturgię Chrystusową, będziemy musieli wyrzec się doczesnych  oczekiwań i zasiedziałych nawyków.  By spędzać więcej czasu na Adoracji Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, musimy wyrzec się przywiązania do tego jak teraz spędzamy czas. By pogłębić naszą intymną miłość do Boga w naszych sercach i umysłach, musimy się wyrzec przywiązania do czegokolwiek, co nie jest Bogiem, a co wypełnia nasze serca i umysły. Aby żyć w bardziej celowo świętych i katolickich rodzinach, musimy wyrzec się przywiązania do rozpraszających nas rozrywek, grzechu i niedoskonałości, które szkodzą naszemu domowemu kościołowi. By zaakceptować Boski Plan, jaki Bóg ma dla każdego z nas, musimy wyrzec się przywiązania do naszych planów. By zmienić świat dla Chrystusa, potrzebujemy wyrzec się przywiązania do tego, jakiego chcielibyśmy świata dla nas.

 

Wyrzeczenie  jest ciężką pracą. Jest rodzajem męczeństwa, umierania z miłości dla miłości Chrystusa. Ale „krew męczenników jest nasieniem Kościoła”.  Wyrzeczenie jest możliwe, w wierze i z wiarą, jak nasz Ojciec Święty przypomniał nam w Spe Salvi. Wiem, że ta wiara istnieje między nami, zachowująca  nas we wszystkich naszych zmaganiach i udrękach, sprawiając, że stała się możliwa akceptacja zmian i wzrostu. Wiem, że przyszłość do której ta diecezja jest powołana już zmienia rzeczywistość tego, czym ta diecezja jest, a czym nie. Miejmy nadzieję i pracujmy niestrudzenie, byśmy dzięki Bożej łasce mogli wyrzec się wszystkiego, co powstrzymuje nas od całkowitego umiłowania Boga, dla naszego i naszych bliźnich zbawienia.

 

Stoi przed nami ekscytujące wyzwanie. Jestem przekonany, że Bóg planuje wielkie rzeczy dla Kościoła diecezji Sioux City. Bóg pragnie, by każdy z nas wzrastał w świętości. Wyrzeknijmy się wszystkiego dla  Bożej Opatrzności, wiedząc, że "w praktyce świętość polega na tylko jednym: pełnej lojalności wobec woli Bożej".

Nazywam się Piotr Jaskiernia, mam 61 lat i od wielu lat mieszkam w Stanach. Z zawodu jestem "truckerem", kierowcą. Moim hobby jest apologetyka, a moją pasją nowa ewangelizacja. Zawsze szukam nowych dróg, by dotrzeć z Dobrą Nowiną do kolejnych osób, stąd moja obecność tutaj. AUDYCJE RADIOWE, PROGRAMY TV I ARTYKUŁY PRASOWE Z MOIM UDZIAŁEM: KLIK Moje FORUM: www.katolik.us Zapraszam. Kontakt.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura